Rozprawka maturalna temat i fragment tekstu
TEMAT:
Pieniądze – siłą napędową ludzkich marzeń czy mamoną, niszczącą relacje międzyludzkie? Odwołaj się do podanego fragmentu „Lalki” B. Prusa, całości utworu oraz innego, wybranego tekstu kultury.
Fragment tekstu:
„- Mam tego dosyć. Szlangbaum namawia mnie, ażebym mu powierzył mój kapitał. Ponieważ wolę mieć sześć tysięcy aniżeli cztery tysiące rocznie, więc jestem gotów wysłuchać jego propozycji. Ale że nie lubię działać na ślepo, więc zażądałem cyfr. No, i jak widzę, zrobimy interes.
Rzecki był zdumiony.
– Nigdy nie myślałem – rzekł – ażebyś pan zajmował się podobnymi kwestiami.
– Bom był głupi – odparł doktór wzruszając ramionami.- W moich oczach Wokulski zrobił fortunę, Szlangbaum robi ją, a ja siedzę na paru groszach jak kamień na miejscu. Kto nie idzie naprzód, cofa się.
– Ależ to nie pańska specjalność zbijanie pieniędzy!…
– Dlaczego nie moja? Nie każdy może być poetą albo bohaterem, ale każdy potrzebuje pieniędzy – mówił Szuman. – Pieniądz jest spiżarnią najszlachetniejszej siły w naturze, bo ludzkiej pracy. On jest sezamem, przed którym otwierają się wszystkie drzwi, jest obrusem, na którym zawsze można znaleźć obiad, jest lampą Aladyna, za której potarciem ma się wszystko, czego się pragnie. Czarodziejskie ogrody, bogate pałace, piękne królewny, wierna służba i gotowi do ofiar przyjaciele, wszystko to ma się za pieniądze…
Rzecki przygryzł wargi.
– Nie zawsze – rzekł – byłeś pan tego zdania.
– Tempora mutantur et nos mutamur in illis – spokojnie odpowiedział doktór. – Dziesięć lat zmarnowałem na badaniu włosów, wydałem tysiąc rubli na druk broszury o stu stronicach i… pies nie wspomniał ani o niej, ani o mnie. Sprobuję dziesięć następnych lat poświęcić operacjom pieniężnym i jestem z góry pewny, że mnie będą kochać i podziwiać. Bylem otworzył salon i kupił ekwipaż…
Chwilę milczeli nie spoglądając na siebie. Szuman był pochmurny, Rzecki prawie zawstydzony.
– Chciałbym – odezwał się nareszcie – pogadać z panem o Stachu…
Doktór niecierpliwie odsunął od siebie papiery.
– Co ja mu pomogę – mruknął. – To nieuleczony marzyciel, który już nie odzyska rozsądku. Fatalnie posuwa się do ruiny materialnej i moralnej, tak jak wy wszyscy i cały wasz system (…)
– Nic pana nie rozumiem.
– Zaraz mnie pan zrozumiesz – prawił doktór gorączkując się coraz mocniej. – Weź pan rodzinę Łęckich, co oni robili? Trwonili majątki: trwonił dziad, ojciec i syn, któremu w rezultacie zostało trzydzieści tysięcy ocalonych przez Wokulskiego i – piękna córka dla dopełnienia niedoborów.
A co tymczasem robili Szlangbaumowie? Pieniądze. Zbierał je dziad i ojciec, tak że dziś syn, do niedawna skromny subiekt, za rok będzie trząsł naszym handlem. A oni to rozumieją, bo stary Szlangbaum jeszcze w styczniu napisał szaradę:
“Pierwsze po niemiecku znaczy wąż, drugie roślina, wszystko do góry się wspina…” I zaraz mi objaśnił, że to znaczy:
Szlang – Baum. Kiepska szarada, ale porządna robota – dodał śmiejąc się doktór.
Rzecki spuścił głowę. Szuman mówił dalej:
– Weź pan księcia, co on robi? Wzdycha nad “tym nieszczęśliwym krajem”, i tyle. A pan baron Krzeszowski? Myśli, ażeby wydobyć pieniądze od żony. A baron Dalski? Usycha ze strachu, ażeby go nie zdradziła żona. Pan Maruszewicz poluje na pożyczki, a gdzie nie może pożyczyć, tam wykpiwa; zaś pan Starski siedzi przy dogorywającej babce, ażeby podsunąć jej do podpisania testament ułożony według jego myśli.
Inni, więksi i mniejsi panowie, przeczuwając, że cały interes Wokulskiego przejdzie w ręce Szlangbauma, już składają mu wizyty. Nie wiedzą, biedaki! że on co najmniej o pięć procent zniży im dochody… Najmądrzejszy zaś z nich, Ochocki, zamiast wyzyskać lampy elektryczne swego systemu, myśli o machinach latających. Ba!… zdaje mi; się, że od kilku dni radzi o nich z Wokulskim. Zawsze znajdzie swój swego: marzyciel marzyciela…
– No, już chyba Stachowi nie będziesz doktór nic zarzucał – przerwał niecierpliwie Rzecki.
– Nic, oprócz tego, że nigdy nie pilnował fachu, a zawsze gonił za mrzonkami. Będąc subiektem chciał zostać uczonym, a zacząwszy uczyć się postanowił awansować na bohatera. Majątek zrobił nie dlatego, że był kupcem, ale że oszalał dla panny Łęckiej; a dziś, kiedy jej dosięga, co wreszcie bardzo jest niepewne, już zaczyna naradzać się z Ochockim… Słowo honoru, nie pojmuję: o czym finansista może rozmawiać z takim Ochockim?… Lunatycy!…
Rzecki szczypał się w nogę, ażeby doktorowi nie zrobić awantury.”
- Prus „Lalka”